Warsztat: Heinkel He 111 H-6

Troszkę historii

Heinkel He 111  to niemiecki bombowiec z okresu II wojny światowej

Na początku lat 30-tych pojawiła się na świecie idea szybkiego bombowca, który mógłby wyprzedzić współczesne myśliwce. Jednym z realizacji tej koncepcji stał się dwusilnikowy bombowiec He 111 zaprojektowany przez niemiecką firmę Heinkel Flugzeugwerke AG.

Samoloty He 111 H-6 były produkowane od maja 1941 roku. Wyposażony został w  chłodzone cieczą silniki Jumo 211 F-2 o zwiększonej mocy, z drewnianymi szerszymi śmigłami hordowymi VS 11 i mocniejszym uzbrojeniem. Wariant ten mógł przenosić na zewnątrz bomby SC 1800 kg lub dwie torpedy LT F5b.

He 111H-6 był najczęściej produkowanym wariantem średniego bombowca Heinkla. Do końca 1942 roku wyprodukowano około 1800 samolotów. He 111H-6 służyły na wszystkich frontach jako bombowce wyrównujące, torpedowe, rozpoznawcze, transportowe i minowe.

Zestaw

Firma ICM jest ukraińskim producentem modeli. Ich produkty charakteryzują się całkiem dobrym opracowaniem merytorycznym lecz nie zawsze idzie to w parze z jakością wyprasek. W starszych wypustach często można trafić na wypraski pełne nadlewek…

W przedmiotowym pudle (z He 111) jednak takich „wypraskowych przygód” na szczęście nie ma 🙂  Zestaw zawiera sporo części – ale sam model mały nie jest, więc to chyba zrozumiałe, wszystkie elementy ładnie odlane, z wyraźnymi szczegółami. No, ale to stosunkowo nowy wypust firmy (2018 rok) więc pewno formy nie zostały jeszcze „zajechane” 🙂

Jedyne na co trzeba uważać to bardzo miękki plastik w porównaniu np. do Tamiyi. Trzeba uważać przy obrabianiu danej części np. skalpelem – ostrze wchodzi jak w masło.

Budowa

Na początek jak w każdej latającej maszynie – kokpit i wnętrze dla załogi.

Po zapodkładowaniu (u mnie zawsze jest to Mr.Surfacer) pomalowałem wnętrze. Następnie trochę pocieniowania i „połoszowania” i można zamykać kadłub 🙂

Czas na silnik… W zasadzie, ponieważ nie miałem w planach żadnego otwierania klap silnikowych, to można było sobie odpuścić. Ale wiadomo… Korci 😉

Po zamknięciu kadłuba, o dziwo, nie trzeba było używać dużo szpachli. To świadczy o dobrym spasowaniu konstrukcji.

Na całość czarny podkład – oczywiście Mr.Surfacer – a na niego z kolei „tradycyjny” przy „lotnikach” biały marmurek. Następnie zróżnicowałem niektóre płyty poszycia różnymi kolorami – baaaardzo cienka warstwa mocno rozcieńczonej farby, żeby nie przykryć marmurkowania.

Teraz kamuflarz… Klasyczny dla luftwaffe z tego okresu: dół RLM65, góra RLM70 i RLM71. Tu użyłem farb Mr.Hobby z serii H. Oczywiście mocno rozcieńczoną farbą i uważając, żeby nie zasłonić tych poprzednich bohomazów 🙂

Kolejny punkt planu: kalkomanie. Musiałem użyć sporo płynów pod.na kalki, ponieważ kalkomanie od ICM są dosyć „pancerne”- są grube a przez to wymagają długiego namaczania… Ale przynajmniej się nie rwą w najmniej spodziewanym momencie 🙂

Wash zrobiłem sobie z farby olejnej od Abteilunga – kolor Sepia. Nie zapuszczałem go tylko w liniach podziału ale położyłem „po całości”, dzięki czemu zadziałał też jako filtr. Późniejsze jego ścieranie wykonywane w jednym kierunku (przeciwnym do kierunku lotu samolotu) dało efekt delikatnych smug na płatach.

Na spodzie analogicznie delikatne smugi plus okopcenia z rur wydechowych silników.

I to by było na tyle – zapraszam do Galerii 🙂

https://modelarstwozpudla.pl/panther-a-strabokran-16t/

Dodaj komentarz